niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział I

           Wyłączyłam suszarkę następnie rozmierzwiłam palcami swoje marchewkowo-rude włosy, które układały się lokami na moich ramionach. Nie był to ich naturalny kolor, gdyż każdy Człowiek Umysłu ma ciemne włosy. To jest nasze uwarunkowanie genetyczne i nie możemy tego zmienić... no chyba, że jesteś osobą taką jak ja, czyli musi być jedyna w swoim rodzaju, a poza tym nudziła mnie jednolitość mojego ludu, bo przy niektórych okazjach czułam się, jak na pogrzebie... wszyscy bladzi... super piękni i z ciemnymi włosami i oczami. Do tego, gdy jedni ubierają się  na czarno to myślę, że znajduje się na jakieś stypie. Na dodatek nasze miasto znajduje się w podziemiu i to jeszcze bardziej stwarza klimat pogrzebu. Dlatego postanowiłam przefarbować włosy na dość nietypowy kolor... może to był błąd, gdyż wszędzie jestem rozpoznawalna... gdzie nie wyjdę Podziemni rozpoznają mnie i witają z uprzejmością... To zaleta pochodzenia z jednego z najwyższych rodów w naszym świecie.
          Tak, pochodzę z jednego z Najstarszych Rodów Ludzi Umysłu, naszym godłem jest dumny, biały paw z rozłożonym ogonem i czerwoną różą w dziobie. James'owie są bardzo szanowani w naszym świecie, jak i w świecie ludzi. Moi rodzice - czyli głowy naszego rodu Penelopa - moja jakże denerwująca matka, którą miałam ochotę udusić przy każdym przyjęciu na, którym chciała mnie wyswatać z innymi dziećmi wysokich arystokratów, a także Antoni - mój ojciec, który był strasznie nadopiekuńczy i to przez niego wyrosłam na rozpieszczona osobę. W dzieciństwie, każda moja zachcianka została spełniana i dlatego też nauczyłam się mieć wszystko pod nosem. Ale w późnym etapie mojego dorastania, dojrzałam i już nie zachowuje się, jak rozpieszczony bachor z wyższych sfer. Przyczyniło się do tego spotkanie z królem naszego ludu, który otworzył mi oczy na świat i zaczęłam widzieć coś więcej niż stajnie kucyków, markowe buty i torebki... ale o tym potem, gdyż za bardzo zbaczam z tematu.
         No więc moi rodzice są także bardzo znanymi osobistościami w świecie zwykłych ludzi, gdyż posiadają jedną z największych firm komputerowych na całym świecie, która cieszy się największa popularnością. Moi rodzice mają w sumie czternaście vill, najstarsza i najpiękniejsza mieści się w podziemiu, gdzie jest centrum naszego rodu i zatrzymują się tam na jakieś zebrania... czy Bóg wie co jeszcze, a reszta rozrzucona po całym świecie. Do tego niedawno kupili sobie prywatną wyspę ( z której jestem bardzo zadowolona! ), stok narciarski, sponsorują kilkanaście rezerwatów przyrody w Afryce, a teraz myślą nad wykupieniem prywatnego lotniska... Ale to już zostawię bez komentarza.
         Mi jako jedynego dziecka, głów rodziny przynależała wielka willa na obrzeżach miasta, do której "wyprowadziłam" się po skończeniu osiemnastego roku życia. Dlaczego zaznaczyłam słowo "wyprowadziłam"? Otóż po spotkani z królem Olafem i jego adoptowaną córką April moje oczy drastycznie otworzyły się na świat. Zaczęłam dostrzegać cierpienie głodujących i śmiertelnie chorych, radości z najdrobniejszej rzeczy i to ujęło moje serce. Mój pogląd na świat zmienił się drastycznie w wieku 16 lat, kiedy zrozumiałam, że w życiu najważniejsza nie jest zabawa tylko sprawianie radości innym. Dlatego też uznałam, że chce żyć jak zwykły pracujący człowiek, a nie tak jak panna z wyższych sfer. Dlatego też zatrudniłam się w clubie tanecznym do, którego uczęszczałam, jako instruktorka taneczna i tam zarabiałam na utrzymanie mojego małego mieszkanka na obrzeżach miasta... niekiedy pomagałam sobie jedną z moich czterech kart kredytowych, gdyż moja pensja nie zawsze wystarczała na ciuchy i imprezy... Oczywiście moi rodzice nie mają pojęcia, co ich kochana córeczka robi. Są przekonani, że siedzę w swojej willi i pławie się w bogactwach jednocześnie udając dobra damę i następną głowę rodziny... Ja ja sobie żyję po swojemu... dlatego tez jestem w trakcie strojenia się na wypad do clubu z innymi podziemnymi.
           Zrzuciłam z siebie ręcznik, którym byłam owinięta i przeszłam z łazienki do mojego pokoju, aby się ubrać. Mogłam sobie na takie coś pozwolić, gdyż mieszkałam jedynie z trzema psami i jest małe prawdopodobieństwo, że ktoś ośmieli się podglądać mnie. Wyczula bym jego zamiary z kilometra dzięki naszym mocą, który posiada każdy Podziemny, a mianowicie: telekineza, telepatia i lekkie zmienianie wyglądu co jest mi bardzo potrzebne, bo lekko zmieniam swoje rysy twarzy kiedy wychodzę z domu, aby ochroniarze moich rodziców nie wydali, gdzie na prawdę mieszkam. Tak, non stop jestem chroniona przez jakiś ludzi wysłanych przez moich starszych... a oni do teraz myślą, że ja o niczym nie wiem. Żałosne.
        Machnęłam ręką i wszystkie rolety w oknach zostały zasłonięte. Spojrzałam na moje łóżko na, którym leżały trzy wielkie psy. Czarny Dog niemiecki - Ares, długowłosy Owczarek Niemiecki - Mery i wielki czarny wilczur, którego dostałam na swoje dwunaste urodziny od rodziców.
 - Spadać. - powiedziałam otwierając drzwi.  
Psy spojrzały na mnie leniwie swoimi psimi oczami, ale spełniły moją prośbę. Zamknęłam za nimi drzwi i otworzyłam szafę, z której wybrałam kilka ciuchów i próbowałam ułożyć z nich jakiś sensowny komplet.
             Niestety zegar tykał, a ja nadal nie miałam stroju. W końcu wciągnęłam na siebie krótkie beżowe szorty, czarną cekinową bokserkę, zakolanówki i beżowe szpilki, które idealnie pasowały do stroju. Do tego wzięłam takiego samego koloru kopertówkę, do której schowałam kila kosmetyków, portfel, telefon i klucze, a do jej tajemnej przegrody wrzuciłam nóż o dwóch ostrzach, który zawsze przy sobie miałam. Wszyłam z pokoju tanecznym krokiem i dopadłam lustro przy drzwiach, machnęłam tuszem, rzęsy, a błyszczykiem usta. Poprawiłam się jeszcze parę razy i byłam gotowa do wyjścia. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i zaczęłam pokonywać dwa piętra schodów.
W końcu wyszłam na ulice, a tam czekali już na mnie przyjaciółki: szesnastoletnia hybryda człowieka i podziemnego, adoptowana córka króla - April, dwudziestodwuletnia Dajana, która była moją dobra kumpelą od małego i parę innych dziewczyn, które razem z nami wybrały się do clubu.
 - Długo każesz na siebie czekać. - pierwsza odezwała się Dajana, która miała poważną minę - myślałam, że tu korzenie zapuszczę.
Cmoknęłam ją w policzek na przywitanie, nie zważając na docinki.
 - Akurat w twoim przypadku to bardzo możliwe. - wszystkie parsknęły śmiechem.
Dajanka panowała nad naturą. Bardzo często wokół niej wyrastają nowe roślinki, a słynna jest z tego, że strzela owocami na prawo i lewo... co jest bardzo pomocne gdy jesteś głodny, a nie miałeś już nic na kącie. 
 - No to gdzie teraz? - doskoczyła do mnie April.
Zmarszczyłam czoło.
 - Chodźcie do jakiegoś ludzkiego clubu. U nas zawsze jest nudno... i małe prawdopodobieństwo, że kogoś wyrwę!
           Dziewczyny zawtórowały mi, ucieszone pomysłem. Tak więc udałyśmy się w stronę najbliższego clubu. Gdy doszło do konfrontacji z ochroniarzem do akcji wkroczyła Selen, która miała bardzo przekonywujący głos i ochroniarz wpuścił nas bez sprawdzania dokumentów. Przybiłyśmy sobie piąteczki i weszłyśmy na sale głośno się śmiejąc. Od razu weszłyśmy na parkiet i zaczęłyśmy tańczyć. Właśnie tego spodziewałam się po dziewczynach z mojego clubu. Co kilka chwil zaczepiali nas ludzcy mężczyźni i tańczyli z nami, próbując nas na milion sposobów poderwać. Ale my nie jesteśmy takie łatwe w porównaniu z ludzkimi dziewczynami. One wg nie mają poszanowania dla swojego ciała i stawiają w złym świetle każde kobiety.  
Zauważyłam, że April zagadała do barmana, który podał jej kieliszek z jakimś alkoholem. Tanecznym krokiem udałam się w jej stronę i nim zdążyła wziąć łyka, odebrałam jej drinka.
 - Dzięki - pociągnęłam łyka. Poznałam smak malibu z colą, jej ulubionego drinka - Wiesz co dobre. - oblizałam się.
 - Alice. - jęknęła - To miał być jeden, jedyny drink! - wyżaliła się.
Przewróciła oczami.
 - Twój ojciec puścił Cię tu z warunkiem, że mam się tobą opiekować. A pamiętasz co mu obiecałaś? - Wskazałam na nią palcem robiąc chytry uśmiech.
 - Żadnego alkoholu i innych używek. - wymamrotała przewracając oczami.
Uśmiechnęłam się.
 - Grzeczna dziewczynka. - pogłaskałam ją po brodzie. Sama pamiętam jak to jest mieć 16 lat i pić na każdej imprezie. Ale Olaf ukatrupił by mnie i ją gdyby poczuł od niej alkohol. Dlatego wole nie ryzykować. Odwróciłam się do barmana i ze słodkimi oczami zagadałam. - Tej tu nie sprzedawaj. - wskazałam na ciemnoskórą.
           Uśmiechnął się do mnie szarmancko. Dałabym głowę, że już wcześniej widziałam ten uśmiech. Przyjrzałam się uważniej chłopakowi miał jasną karnacje, ciemne włosy i oczy, klasyczna uroda podziemnego, ale nie byłam pewna.
Wspięłam się na stół barmani pochylając się w stronę chłopaka.
 - Czy myśmy się wcześniej nie spotkali? - spoglądałam na niego z zaciekawieniem.
Ten spojrzał na mnie uważnie przymrużając oczy.
 - Wątpię. - odparł trzepiąc szejkerem. - śliczną twarz bym zapamiętał. - uśmiechnął się do mnie czarująco, a małolata parsknęła śmiechem.
          Na tym skończyliśmy rozmowę gdyż chłopak musiał przyjąć zamówienie jakiegoś kolesia. Tak więc na jego miejscu pojawił się młody blondyn o niebieskich oczach, który przyszedł wycierać kufle i trochę ogarnąć. Często spoglądał na nas wycierając kufle i kieliszki. Do zabawy postanowiłam wejść do jego głowy i zobaczyć co o nas myśli. Mogłam sobie na to pozwolić gdyż chłopak nie był podziemnym. My mamy bariery, które uniemożliwiają wnikanie do głowy innych. Przydatne.
Wtargnęłam do jego umysłu i tak jak mówiłam nie było żadnej bariery... poza tym dowiedziałam się, że mam ładny biust. I to mnie utwierdziło w tym, że faceci myślą tylko o jednym.
Po chwili czarnowłosy barman, znów uraczył nas swoją obecnością. Spojrzał na April i oczy mu się zaświeciły.
 - To może soczek na poprawienie humorku dla pani niepijącej? - wyciągnął na blat szejker.
 - Brzmi nieźle. - powiała znudzona April, która lekko zainteresowała się barmanem.
Widząc jej pełną grymasu minę pękło mi serce.
 - Panie kolego? - zwróciłam się do barmana, a ten uniósł pytająco brwi.
 - Hymn? - mruknął, nalewając do długiego kieliszka tęczowy koktajl.
 - Czy mogę zrobić coś bardzo szalonego i niewłaściwego? - przygryzłam flirciarsko wargę.
A ten zdziwił się i to nie na żarty.
 - Zależy co to będzie. - zauważyłam, ze chłopak lekko zarumienił się.
Wyszczerzyłam się jak to miałam w zwyczaju, gdy coś i tak wyjdzie na moje.
 - Uznajmy to za tak.
Wstałam na krzesło, a potem weszłam na blat barmancki, a to w dwunasto centymetrowych szpilkach było nie lada wyczynem. Pociągnęłam April do góry, a ta niezdarnie usiadła na blacie.
 - Alice! Co ty robisz?! - powiedziała zakłopotana i usiłowała, zejść z blatu, ale ja ją zatrzymałam i pociągnęłam do pionu, tak jak mama stawia na nogi berbeci, który się przewrócił.
 - Jak to co? - powiedziałam uśmiechając się - Zapewniam ci noc pełna wrażeń! - powiedziałam i okręciłam nią.
Tak więc zaczęłyśmy tańczyć. Jak to ja wg nie przejmowałam sie opinia innych ludzi, ale April była skrępowana... jednak po chwili przestała stresować się i zaczęła się dobrze bawić.


 - Alice! - szepnęła... to znaczy krzyknęła w moją stronę Dajana, gdyż muzyka grała głośno i trudno było się porozumieć normalnym głosem.
 - Co?! - odszepnęłam.
 - Bo tamtemu chyba wpadłaś w oko! - wskazała na mężczyznę siedzącego niedaleko.
Najbardziej z boku, a w najlepszym miejscu obserwacyjnym siedział młody mężczyzna z kilu dniowym zarostem, który dodał mu kilka punktów do męskości. Siedział podpierając sie jedną ręką o brodę, a drugą od niechcenia mieszał drinka, co chwilę spoglądał w naszą stronę.
 - Niezły jest. - powiedziałam puszczając mu oczko.
 - Ho,ho. - zaśmiała się Selena - widzę, że tygrysica wyszła na łowy.
Zarumieniłam się słysząc tą uwagę.
 - I nawet się nie broni! - zawtórowała jej kolejna.
Chciałam się odezwać, ale przeszkodziła mi kelnerka, która przyniosła mi drinka.
 - Proszę. - postawiła go na stoliku przede mną.- To od tego pana, dla pani. - wskazała na chłopaka, który wcześniej się nam przyglądał.
Uniosłam zaskoczona brwi.
Kelnerka odeszła, a dziewczyny spoważniały. Przekomarzałyśmy się, a tu nagle ten drink spadł jak grom z jasnego nieba.
 - No to czas podziękować za drinka. - wzięłam szklankę i wstałam.
Dziewczyny zaśmiały się, ale to wyglądało bardziej jak kibicowanie niż drwiący śmiech.
Podeszłam do chłopaka, który na mój widok uśmiechnął się szarmancko, jakby się spodziewał, że do niego przyjdę.
Uniosłam flirciarsko brwi.
 - Podobno postawiłeś mi drinka. - powiedziałam dosiadając się do niego.
Ten posłał mi łobuzerski uśmiech.
- A nawet na pewno. Jak mógłbym nie nagrodzić takiego wyczynu – jego ślepia zdawały przeszywać mnie na wylot - Uwielbiam odważne kobiety. 
Puścił mi oczko.
Posługiwał się nienagannym językiem, ale wyczułam w jego słowach obcy akcent. Zwykły człowiek nie dostrzegłby tego, ale podziemni są wyczuleni na wiele rzeczy, których zwykły człowiek nie potrafi doznać. Mamy bardziej wyczulone zmysły i odczuwamy głębiej. 

Założyłam nogę na nogę, a on się temu przyglądał z ukrytym uśmieszkiem.
- Zatem powinnam ci się jakoś odwdzięczyć za tą uwagę. - powiedziałam mieszając drinka.
- Cóż mi zaproponujesz?
- Zwykle to mężczyźni proponują kobiecie taniec.
- Myślałem raczej o czymś zgoła innym – uśmiechnął się lubieżnie, aż przeszedł mnie dreszcz. Poczułam złość na swoje instynkty wyjątkowo przy nim pobudzone. Ma mnie za łatwą? Jeśli myśli, że kupił mnie za jednego drinka to się grubo myli.

 - Zależy jak dobry był drink.  - pociągnęłam łyka i ze zdziwieniem uznałam, że facet postawił mi drogiego drinka. Musiał widzieć moją twarz bo uśmiechnął się z zadowoleniem.  - Jeśli dotrzymasz mi kroku to może pomyślimy
 - Chyba nie mam wyjścia, jak podjąć to wyzwanie. - dopił swojego drinka i odstawił szklankę.

 - Tylko wiesz... - zatrzymał się zeskakując z krzesła - mam jedną zasadę. - powiedziałam wskazując na niego palcem dłoni, której wciąż trzymałam kieliszek z niedopitym napojem - Jeden drink - jeden taniec. 
Posłałam mu flirciarski uśmieszek, a ten uniósł brwi. 
 - Zazwyczaj kobiety nie poprzestawiają na jednym tańcu, gdy są ze mną. 
Jego pociągający głos, przebił się do mnie zza dźwięków muzyki. Zaśmiałam sie. 
 - Ale ja nie jestem jedną z łatwych kobietek, które cb otaczały do tej pory. - puściłam mu oczko i odstawiłam kieliszek. 
 - Nie za ostro, maleńka? - odarł podając mi rękę abym zeszła z krzesła. 
 - Mówię co myślę. - przejechałam mu palcem po szyi zatrzymując się na jego koszuli za którą lekko pociągnęłam, aby szedł za mną. 
Nie opierał sie i grzecznie za mną podążał. Wymieniłam się spojrzeniem z dziewczynami i dałam im znak, aby przestały sie ze mnie tak chichrać bo je skrócę o głowę!  
Zaprowadziłam go do kącika dla palaczy, gdyż była tam dobra akustyka i mało ludzi.
 - Nienawidzę papierosów. - mruknął ciemnowłosy i zmarszczył nos.
Spojrzałam na niego.
 - Nie wyglądasz. - puściłam go i zaczęłam się lekko kiwać - czas na zabawę. - powiedziałam i zeszłam do parteru, po czym wstałam kręcąc biodrami.
        W końcu i on się do mnie przyłączył. Jego ręce błądziły po moim rozpalonym ciele i próbowały nadążyć za moimi ruchami. Kilka osób, które było w pomieszczeniu wyszło z niego widząc co się święci.  Odwróciłam się twarzą do niego i zarzuciłam rękę na jego umięśnione ramiona. Jego dłonie trzymały się teraz mojej tali. Dosłownie nie wiedziałam ci się dzieje. Taniec mną zawładnął i nie musiałam myśleć o ruchach. Moje ciało było swoim panem i samo wiedziało jaką figurę teraz wykonać, nie musiałam się nad tym zastanawiać. To było instynktownie... dlatego tak kocham taniec. Nie trzeba przy tym myśleć, tylko odpłynąć w takt muzyki i poddać się tej euforii. 
 - Jak masz na imię? - jego wargi musnęły moje uszko.
 - Pola. - odparłam bez wahania. Zawsze w takich sytuacjach posługuje się zdrobnieniami moich pięciu imion. Dziś jestem Pola, jutro Tosia, a w sobotę Nastia. Taka już jestem.
 - Pasuje Ci.
Gdy to powiedział omal nie parsknęłam śmiechem. Jak ja lubię takie sytuacje. Zawsze mam się z czego pośmiać.
 - A ty...?
         Coś w nas uderzyło i rozdzieliliśmy się. Usłyszałam odgłos wody spadającej na podłogę i przeklinanie jakiegoś kobiecego głosu, a zaraz po niej męskiego. Obróciłam się by sprawdzić co się stało. Ciemnowłosy stał oparty o ścianę i w objęciach trzymał blond włosa dziewczynę, która ledwie trzymała się na nogach. Pod ich nogami leżała pusta już szklanka, a jej zawartość znajdowała się na koszuli mężczyzny. 
Stałam i nie bardzo wiedziałam co mam zrobić.
 - Przepraszam, przeprasza... - powiedziała dziewczyna, która odkleiła się od ciemnowłosego, który patrzył z ubolewaniem na swoją ciemną koszule. - Te obcasy są za wysokie... Potknęłam sie... ale ze mnie gapa. - dukała.
 - Nic się nie stało to tylko koszula. - odparł chłopak.
 - Jeju! Oblałam Cię! - spojrzała na niego zalotnie.
Przewróciłam oczami. Klasyczny trik desperatki.
- Wy się bawcie, a ja tymczasem ide dalej tańczyć. - powiedziałam bez ogródek, poprawiając się. Facet spojrzał na mnie z oszołomieniem. Jakby pierwszy raz spotkał się z taką ignorancją. - dzięki za taniec! - Przyłożyłam dwa palce do ust i posłałam mu buziaczka, po czym wyszłam z pomieszczenia i zaczęłam szukać dziewczyn.
            Znalazłam je tańczące w kółeczku z innymi osobami. Co chwilę jakaś inna para podchodziła do środka i pokazywała co potrafi. Prześlizgnęłam się pomiędzy nimi i wskoczyłam do środka robiąc nie małe zamieszani.a Pokazałam dziewczyną jak się tańczy, a one zrobiły hałas. W końcu wymieniłam się z Dianą i zajęłam jej miejsca na kole. Dziewczyna, pokazała swój zmysłowy taniec i tym samym pogrążając swoją następczynie. Stanęła obok mnie.
 - Jakoś szybko to załatwiłaś! - krzyknęła mi do ucha. 
 - Jeden kieliszek - jeden taniec. - przypomniałam jej moje motto.
 - Ale ładny był. - powiedziała i wypchała mnie do środka koła.
           Znów pokazałam dziewczyną, że nie mogą się równać z choreografem tanecznym, a na koniec zrobiłam gest jakbym chciała strzepać bród z ramienia.  Dziewczyny znów podniosły gwar. Zaraz za mną weszła do środka April i pokazała jak ładnie potrafi kręcić swoimi dolnymi partiami. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że dziewczyna jest naprawdę zdolna. W końcu postanowiłyśmy, że mamy dość i zaczęłyśmy się zbierać. Po wyjściu z clubu zauważyłam ciemnowłosego, który wcześniej ze mną tańczył. Pomagał wsiąść na motor blondynce, która go oblała sokiem. Jeśli chwycił się na tanie sztuczki desperatki to trafił swój na swego.
 - Czy to nie ten twój...? - zagadnęła Selen kiwnęła głową w stronę tamtej parki.  
 - Chyba znalazł sobie lepszą partię. - zawtórowała jej inna dziewczyna.
Zrobiłam sie czerwona na tą uwagę, a wredoty zaczęły się ze mnie nabijać. Postanowiłam uciąć temat. 
 - Chłopak za wysoko celował. Za wysokie progi, jak na jego nogi. - i tym właśnie jak myślałam skończyłam temat.


***


           Rano wstałam z małym wstrętem do światła. Przymrużyłam oczy i próbowałam wymacać budzik który dzwonił o ósmej rano. Gdy w końcu go znalazłam... a dowiedziałam się o tym po trzasku i toczących się odłamkach jego obudowy po podłodze... Uświadomiłam sobie, że znów muszę kupić nowy budzik. Niechętnie wstałam z ciepłego łóżka i podeszłam do okna, z którego rozciągał się widok na panoramę tak dobrze znanego miasta. Przeciągnęłam się jak kocica i wzięłam z krzesła mój jedwabny czarny szlafrok. Wciągnęłam go na prawie nagą skórę, gdyż miałam na sobie tylko bieliznę i wyszłam z pokoju do kuchni, gdzie przywitały mnie głodne psy. 
 - Dzień dobry! - przywitałam się z nimi ziewając. 
Pogłaskałam wszystkie ogary na przywitanie, jak to miałam w zwyczaju i wzięłam z pieca garnek z ugotowanym jedzeniem, które zrobiłam im wczoraj i wlałam do misek. Wszystkie trzy psy rzuciły sie na jedzenie z tym samym apetytem. Przeszłam obok nich po miseczkę i mleko. Z szafki wyciągnęłam płatki kukurydziane i zrobiła sobie szybkie śniadanie, po czym poszłam do łazienki wciągnąć na siebie jakieś ciuchy, zrobiłam szybki makijaż i wzięłam torebkę, którą spakowałam do pracy. Przeszłam do salonu i nasypałam karmę mojemu białemu jeżowi, który zwinął się w kulkę i tak sobie spał.
 - Kundelki idziemy na spacer! - krzyknęłam biorąc z haczyka smycze. 
Psy wyskoczyły z kuchni jakby poczuły smak kiełbasy. 
         Podpięłam je i wyszliśmy na światło dzienne. Poszliśmy do parku, gdzie puściłam je wolno. Miały swój czas na wyszalenie się na bite osiem godzin gdzie bd w pracy, później znów pójdziemy na spacer, a późnym wieczorem weznę je jak pójdę biegać. Tak właśnie wyglądał mój zwykły dzień. 
Po półgodzinie wróciliśmy do domu, a ja poszła do pracy. 


***

           Wróciłam do domu dość wcześnie gdyż odwołałam zajęcia jednej z mojej grup do, której należały wszystkie dziewczyny, które wczoraj były ze mną w clubie. Prawie wszystkie były skacowane więc nawet nie robiłam zajęć, tylko wywaliłam je do domu. Tak więc skończyłam dwie godziny szybciej i przyszłam do domu padnięta. Jeszcze musiałam odgonić deszczowe chmury, gdyż nie chciałam przyjść do domu cała mokra. Tak, panuje nad pogoda i to dość nieźle. Od dziecka byłam uczona jak posługiwać się doskonale mocą. Dlatego teraz nie narzekam gdy muszę jej użyć w większym stopniu.. No może było jedne zastrzeżenie gdyż poje oczy zmieniały barwę na czerwoną kiedy używałam mocy. Ale to mi wcale nie przeszkadza. 
Poszłam jeszcze raz z psami na spacer, a potem rozwaliłam się na kanapie i włączyłam telewizor. Demon rozłożył mi sie na nogach. Spojrzał na mnie swoimi złoto-zielonymi oczami i ziewnął na mnie. 
 - No dziękuje. - powiedziałam odwracając jego głowę. I przełączyłam  na wiadomości.
         Jakaś reporterka w wiadomościach zaczęła swój nudny wywód na temat jakiegoś politycznego problemu... co mnie wg nie interesowało. Sięgnęłam po mandarynkę i zaczęłam ja obierać. Nagle Telewizor mi zamigotał i przełączył się na inny obraz. Próbowałam przełączyć na wiadomości, ale na wszystkich stacjach nadawano to samo. Jakiś ciemnowłosy mężczyzna siedziała na wielkim dębowym biurku, który przemówił: 
 - Gabriel Michaelis, witam. - zeskoczył z biurka i podszedł do jakiegoś faceta siedzącego na krześle, z przerażeniem w oczach. - Znajdujemy się w budynku głównym, stacji telewizyjnej. A ze mną - położył rękę na ramieniu mężczyźnie, który próbował sie odsunąć, ale został brutalnie przytrzymany - Dyrektor stacji telewizyjnej August Miller. 
           Wryło mnie. Już nie interesowała mnei ta dziwna audycja tylko fakt, że Gabriel Michaelis... Gabriel Michaelis... Był moim bliskim przyjacielem za czasów dzieciństwa. Ostatnim razem widziałam go w wieku 14 lat, czyli siedem lat temu. Nie poznałam go po wyglądzie. Bardzo się zmienił. Jego dziecięce rysy poszły w niepamięć i zastąpiły je dojrzałe męskie rysy z krótkim zarostem. Jego postura tez się drastycznie zmieniła. W barkach był szerszy, a biała koszula opinała się na jego umięśnionym torsie i ramionach. Jednym słowem był piękny i doskonały. 
Znów spojrzałam na telewizor, a teraz Gabriel siedział na krześle, przedtem zajmowanym przez  łysego faceta, który teraz wił się pod jego nogami i krzyczał w konfuzjach bólu, trzymając się za głowę. 
 - Na świecie istnieją dużo potężniejsze istoty od was nędzne robaki, nazywamy siebie Ludźmi Umysłu. - pociągnął dyrektora do góry i nie wiadomo skąd pojawił się ostry nóż na jego gardle. - Nadeszły rządy silniejszych. 
        I rozpłatał facetowi gardło ostrzem. Krew trysnęła w stronę kamery i audycja sie skończyła. Jeszcze przez chwilę siedziałam sparaliżowana na sofie. Nie mogłam pojąc tego, że z mojego przyjaciela wyrósł bydlak zdolny do zabicia niewinnej osoby w imię swoich chorych idei. Ale to mnie najbardziej nie podburzyło. Tylko fakt, że właśnie rozpętał wojnę. 
        Opamiętałam się i pobiegłam do drzwi. Zapięłam swój najdłuższy nóż do uda, porwałam kurtkę z wieszaka i wybiegłam z mieszkania. Wybiegając na ulice zauważyłam, że więcej podziemnych poszło w moje ślady. Sprintem puściłam się do najbliższego metra, gdzie mieściły się drzwi do naszego świata. Na stacji zeskoczyłam na tory i biegłam wzdłuż torów. Wszędzie biegli podziemni. Ustawiali się kolejką do drzwi, a ja przebiegłam obok i poszłam do drzwi przeznaczonych wyłącznie dla mojej rodziny. Wysunęłam nóż z pochwy i przejechałam po nim kciukiem. Poczułam ból, gdy moja skóra została przecięta, ale musiałam to zrobić aby dostać się do naszego świata. Drzwi otworzą się tylko wtedy, gdy skropisz ją świeża magiczna, krwią, która płynie w żyłach każdego Człowieka Umysłu. Gwałtowanie zatrzymałam się przy sprzęśle nad, którym widniało godło naszego rodu. Kciukiem przejechałam po ciemnej ścianie, na której od razu pojawiły się piękne srebrne drzwi. Pchnęłam je i weszłam do mojego świata. To co tam zobaczyłam nie było tym co chciałam ujrzeć...

No i pierwsza poszła:D Mam nadzieje, że się podobała i bd nas częściej odwiedzać ;)


Ps. Przepraszam za pojawienie się małych błędów;P
Bujka ;**

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz